Witaj Justi. Proszę przedstaw się i opowiedz cos o sobie.

Nazywam się Justyna Pszonka. Mam 35 lat już drugi rok 🙂 Od 9 lat pracuję jako pielęgniarka na oddziale Intensywnej Opieki Kardiologicznej w Szpitalu Wojewódzkim w Koszalinie. Obecnie mieszkam w Dobrzycy. Mama 12 letniej Julki. Po rozwodzie. Trenuje joge.

 

Kiedy Ciebie poznałem zaskoczyło mnie, że taka osoba jak ty uprawia pole. Właśnie opowiedz coś o tym.

Tak, mam pole lawendowe. I wyobraź sobie, że nie tylko Ciebie to dziwi. Jak osoba w moim wieku lubi grzebać się w ziemi, a do tego kocha wieś.

 

Czy to pole ma jakąś nazwę?

Jest to Moja Mała Prowansja, czyli Pole Lawendowe.

 

Kiedy wpadłaś na pomysł uprawy lawendy ? I dlaczego akurat lawenda?

Są w życiu chwile, kiedy nie wiesz co ze sobą zrobić. Ja miałam taką chwilę i wymyśliłam pole lawendowe.

Zimą 2016 sianie nasion w skrzynki na oknach i wyczekiwanie, aż wykiełkują. Robienie sadzonek. Potem wszystko do małych kubków rozsadzane. Zastawione parapety i balkon. Cudowny czas przyglądania się jak rosną moje maleństwa.

W sierpniu 2016 wsadzanie w grunt. 2 rzędy po 60 metrów.

W 2017 juz zamówiłam gotowe sadzonki ponad 700 szt. i dosadziłam jeszcze 5 rzędów.

Lawenda ma jakąś magiczna moc . Pojawia się na zakrętach życiowych i przyciąga miłość 🙂

 

Czyli widzę, że już długo zajmujesz się Moją Małą Prowansją. Powiedz, czy zajmujesz się tym hobbistycznie czy zawodowo?

Na razie to hobbistycznie zajęcie. Takie na zabicie wolnego czasu. Moja córka śmieje się, że to joga, fitness i solarium w jednym 🙂

Moje pole usytuowane jest w cudownym miejscu. Cisza , spokój. Niedaleko las i stara lipa na podwórku. Latem zapach lipy i bzyczące pszczoły uspakajają. Mieszkałam tam jako dziecko.

 

Opowiedz proszę tak krok po kroku dla osób takich jak ja ,co składa się na uprawę lawendy? Co trzeba zrobić, żeby mieć takie efekty jak twoje?

Na początek potrzebne jest ziemia. Ja mam to szczęście i jest ziemia po dziadkach, gdzie mogę się relaksować i rozwijać pasję.

Sadzonki – można zrobić samemu tak jak ja na początku robiłam. Potem kupiłam, ale to są koszty . Ale na kilka krzaków, żeby się delektować zapachem i fioletem nie trzeba być milionerem 🙂

Jak już posadzimy o zaczyna się pielęgnacja. Przycinanie, nawożenie i dużo czasu z chaczką.

Lawenda wąskolistna jest rośliną wieloletnią, ale na efekt fioletu trzeba poczekać 2 lata.

Na wiosnę przycina się krzaczki. Potem latem, w lipcu są żniwa, cięcie kwiatów. Tutaj jest najfajniejszy element tego przedsięwzięcia. Tnie się kwiaty wiąże w bukiety i suszy. W zależności do czego ma być zastosowana lawenda tniemy ja w różnym stadium kwitnienia. Na bukiety, susz, destylat.

Drugie kwitnienie we wrześniu już nie tak bardzo obfite.

Ja z lawendy robię różne cudeńka, na tym etapie uprawy i jeszcze małych zbiorach są to przeważnie podarki dla znajonych.

Ciastka lawendowe zdobywają podniebienia nawet wykwintnych smakoszy (potwierdzam – ciasteczka były re-we-la-cy-jne: Radek). Woreczki zapachowe i kotki lawendowe takie zapachowe sama szyje i je wypycham. Syrop lawendowy, fusetki zapachowe i suszone bukiety do wazonów. No i coś absolutnie rewelacyjnego – destylat z lawendy. Nasza polska lawenda jest mało eteryczna i destykacja olejków przy takiej małej uprawie jest nierealna ( na 100ml olejku potrzeba 150 kg lawendy),ale woda lawendowa jest rewelacyjna jako tonic do twarzy. Również woda lawendowa świetnie sprawdza się w saunie jako aromaterapia.

W tym roku dosadzę jeszcze odmianę typowo bukietową, ale efekt WOW dopiero za dwa lata.

 

Czyli najpierw raz wykonujemy prace, jak przy drzewkach owocowych, a potem co roku wykonujemy cykliczne czynności.

Tak, sadzimy raz, potem pielęgnacja, zasilanie, cięcie, suszenie i te wszystkie fajne rzeczy, które można wyczarować z lawendy.

 

O czym marzysz?

W sumie nie mam marzeń tylko cele.

Mały domek z widokiem na moje pole. Poranna kawa na tarasie z fioletem przed oczyma.

Do tego wyjazd w maju do Prowansji, zobaczyć wielki fiolet.

Dodam jeszcze ,ze nic nie sprawia mi tak wielkiej frajdy, nawet po 12 godzinnym nocnym dyżurze, jak pojechać do moich maleństw. Posłuchać ptaków.

Każdemu życzę takich chwil. Może kiedyś będę na tym zarabiać, ale idea tego miejsca była inna nie zarobkowa. Wartości relaksacyjne, emocjonalne i refleksyjne są więcej warte niż pieniądze.

Jakby ktoś chciał śledzić moje poczynania to zapraszam na FB Moja Mała Prowansja czyli Pole Lawendowe.

Komentarz

komentarz